Data aktualizacji: 7 września 2023
Data utworzenia: 15 marca 2022
Przeczytasz w 6 min
Ale od początku. Zaraz po ślubie razem z mężem postanowili rozpocząć starania o dziecko. Przez pierwsze pięć miesięcy starała się myśleć pozytywnie, była pełna entuzjazmu i nadziei. Po kolejnym negatywnym teście i nieprzespanej nocy, po raz pierwszy odwiedziła swojego ginekologa. Chciała porozmawiać z nim nie o dolegliwościach kobiecych, ale o płodności. Lekarz, który znał historię jej choroby, zlecił dodatkowe badania, jednak nie wskazywały one na nic niepokojącego. Odesłał ją więc do domu. Agata nie dawała za wygraną – i tak przez dwa lata bezskutecznie starali się z mężem o dziecko, odwiedzając przy tym różnych specjalistów.
Gdy ich zabiegi nie przynosiły rezultatu, zaczęli rozmawiać o odwiedzeniu kliniki leczenia niepłodności. Po wykonaniu badań, diagnoza lekarza była jednoznaczna: przedwczesna menopauza, czyli przedwczesne wygasanie funkcji jajników. Okazało się, że ten proces rozpoczął się już kilka lat wcześniej, jednak do tej pory nikt nie myślał o jej dolegliwościach w ten sposób. Przyjmowane tabletki antykoncepcyjne, które w takich przypadkach prawie zawsze wywołują regularne miesiączku, uśpiły czujność jej i lekarzy.
Biorąc pod uwagę zdiagnozowaną przedwczesną menopauzę i tyle lat nieskutecznych starań, okazało się, że jedynym rozwiązaniem jest dla nich zapłodnienie metodą in vitro. Po długich rozmowach i rozważaniach, zdecydowali się z mężem na zapłodnienie in vitro na cyklu naturalnym. Oboje chcieli, by leczenie niepłodności było możliwie najbardziej zbliżone do warunków naturalnych. Ze względów światopoglądowych, nie chcieli mieć nadliczbowych zarodków. Na samym początku zostali poinformowani o ryzyku, że mogą nie uzyskać komórki jajowej lub pobrana komórka może być zbyt niskiej jakości. To z kolei może wpływać na skuteczność całej terapii. Jako para, byli jednak zdeterminowani do tego, by walczyć o szczęście i poczekać na efekty.
Po pierwszym pobraniu, komórka jajowa była na tyle niedojrzała, że nie powiodło się jej zapłodnienie. Jednak nie załamali się – lekarze uprzedzili ich, że procedura na cyklu naturalnym może wiązać się z takim ryzykiem. Aby odreagować zawiedzioną nieco nadzieję, Agata rzuciła się w wir pracy. Chciała przez chwilę nie myśleć o tym, co ich jeszcze czeka. Kolejną próbę leczenia podjęli już po miesiącu – tym razem uzyskano 1 zarodek. Ponieważ rokowania nie były wysokie, zdecydowali się na jego zamrożenie. Przy trzeciej próbie kolejny raz nie uzyskano zarodka. Tym razem oboje czuli się tak obciążeni psychicznie, napięci, zestresowani, że postanowili na jakiś czas odłożyć dalsze starania.
Po tych doświadczeniach, spotkali się z psychologiem. Potrzebowali wsparcia, by poradzić sobie z trudną sytuacją i nauczyć się dawać sobie wzajemnie siłę. Po niespełna roku byli gotowi, by spróbować jeszcze raz. Ostatni, jak postanowili. Jeśli program się nie powiedzie, rozważą inne rozwiązania. Lekarz odradził im kolejne pobranie komórek na cyklu naturalnym. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, zdecydowali się z mężem na transfer zamrożonego wcześniej zarodka. Tym razem musieli uzbroić się w cierpliwość. Kolejne weryfikacje dawały im nadzieję, że tym razem się uda.
W końcu usłyszeli od lekarza to, na co czekali tak długo: wynik bHCG wskazywał na ciążę! Jednak Agata, doświadczona poprzednimi zdarzeniami, starała się zachować spokój i poskromić kiełkującą w sercu nadzieję. W przeciwieństwie do Piotra, który niemal od razu zaczął wybierać imiona dla maleństwa. Dziś są już razem – a ich córka, Ania, codziennie cieszy oczy rodziców. I choć jest wymagającym uwagi, żywiołowym dzieckiem, daje mamie i tacie niewyobrażalne szczęście. Co Agacie dała INVICTA? Jak sama mówi, dała przede wszystkim nadzieję… że przedwczesna menopauza to nie wyrok, że nie należy się poddawać, tylko szukać pomocy u odpowiednich specjalistów. Zaznacza, że lekarze, choć zawsze wyjaśniali wszystkie możliwe scenariusze, pomagali też uwierzyć, że walka ma sens. Wiedziała, że dla zespołu kliniki nie jest tylko kolejnym przypadkiem, ale osobą, dla której chcą się starać. Dlatego Agata nadal jest pacjentką INVICTY. Choć teraz, siedząc w poczekalni, odczuwa już inne emocje… jest silną i odważną kobietą, która dba o zdrowie. I czerpie radość z bliskości rodziny – kochającego męża i córeczki, której poświęca każdą wolną chwilę.