Data aktualizacji: 5 lipca 2024
Data utworzenia: 15 marca 2022
Przeczytasz w 5 min
Jowita niemal zawsze była singielką. Miała 34 lata i jeszcze nigdy nie udało jej się stworzyć udanego związku. Z żalem patrzyła, jak z roku na rok wszystkie jej koleżanki układały sobie życie, wychodziły za mąż, rodziły dzieci. Po kolei wykruszało się grono starych znajomych. Dawne, szalone wypady w „babskim” gronie odeszły w niepamięć. Poza tym, wśród swoich szczęśliwych koleżanek Jowita czuła się nieswojo. Nie mogła też już słuchać złośliwych uwag rodziny na temat jej staropanieństwa. Nie cieszyła jej stabilna i dobrze płatna praca, radość przestały sprawiać nawet prace w ogrodzie i ukochane książki.
Często w nocy budziła się z lękiem, że zostanie sama, a jej życie z roku na rok będzie coraz bardziej puste i pozbawione sensu. W tym wszystkim było jeszcze coś, co nie dawało jej spokoju. Wiedziała, że jest coraz starsza. Jej dawne marzenia o gromadce dzieci z dnia na dzień były więc coraz mniej prawdopodobne. Jako osoba samotna miała małe szanse na adopcję. Nie było dnia, żeby o tym nie myślała. Wszystko to doprowadziło Jowitę do poważnej depresji. Trafiła do znakomitego specjalisty. Oprócz cotygodniowej terapii i antydepresantów, lekarz zalecił jej zmianę otoczenia. Rzuciła wszystko na jedną kartę i postanowiła przeprowadzić się do innego miasta. Znalazła w sobie dość siły, by znaleźć nową pracę. Przecież w sferze zawodowej zawsze była profesjonalistką nie do złamania. Wynajęła mieszkanie, kupiła rower. Zaczęła od nowa. Wtedy los się do niej uśmiechnął – w nowej pracy szybko znalazła wspólny język z kolegami. Wśród nich był Damian. Ten czarujący mężczyzna nie odstępował jej na krok. Proponował wspólne obiady, zapraszał na kawę. Pewnego razu zapytał, czy zechciałaby się z nim spotkać po pracy. Nie odmówiła. Tak zaczęła się najpiękniejsza przygoda jej życia. Codzienne randki, wyjazdy w nieznane – czuła się jak nastolatka. Obydwoje zgodnie stwierdzili, że po 30-tce nie należy zwlekać z ważnymi decyzjami – po trzech miesiącach zamieszkali razem, po pół roku byli już zaręczeni. Pragnęli być rodzicami. Decyzja o dziecku była spontaniczna, ale dojrzała. Chcieli spełnić swoje największe marzenie.
Niewiarygodne, jak szybko zleciały im pierwsze dwa lata starań. Po pewnym czasie przyszły jednak rezygnacja i strach. Wyniki badań nie napawały optymizmem – u Jowity stwierdzono hiperprolaktynemię oraz niedoczynność tarczycy, co znacznie obniżało jej szansę na zajście w ciążę. Dodatkowo, wynik AMH świadczył o znacznie obniżonej płodności – był poniżej normy. Kolejne dwa lata upłynęły im na leczeniu. Odwiedzali różne ośrodki i różnych specjalistów. W trakcie wizyty w jednej z klinik lekarz, po zleceniu dodatkowych badań, zasugerował zapłodnienie in vitro. Jowita nie chciała o tym słyszeć. Bała się, że procedura może negatywnie wpłynąć na jej organizm, nie chciała podejmować ryzyka. Czterokrotnie zatem podchodzili więc do inseminacji domacicznej z wykorzystaniem nasienia Damiana. Po ostatniej próbie Jowita poddała się. Wiedziała, że lekarze, sugerując in vitro, mieli rację. Nadal jednak się bała. Długo rozmawiali z Damianem, zastanawiali się, jak postąpić. Wiedzieli, że każdy rok zwłoki – ze względu na wiek kobiety – działa na ich niekorzyść. W końcu zdecydowali, że spróbują. Ale tylko jeden, jedyny raz.
Szczerze porozmawiali z lekarzem o swoich założeniach. Wspólnie omówili czynniki, które mogą wpływać na powodzenie programu in vitro w ich sytuacji. Zdecydowali się na dodatkowe procedury w laboratorium in vitro – w tym szczegółową ocenę i wybór plemnika do zapłodnienia FAMSI. Z uwagi na wiek Jowity, który zwiększał ryzyko wystąpienia wad genetycznych zarodka, specjalista zaproponował także przeprowadzenie badań genetycznych zarodków. Para zdecydowała się na tzw. diagnostykę PGS NGS, czyli analizę pod kątem ew. zaburzeń w liczbie chromosomów. Podczas programu Jowicie podane zostaną tylko zarodki zdrowe, u których badanie wykluczy nieprawidłowości.
Leczenie niepłodności okazało się w praktyce znacznie mniej uciążliwie, niż myślała Jowita. Dużo dała jej opieka personelu i lekarzy, którzy na każdym kroku służyli wsparciem i informacjami. Dzięki temu czuła się w całym procesie bezpieczna i spokojna. Ostatnia weryfikacja potwierdziła to, co wcześniej wydawało się tak nierealne. Spodziewali się upragnionego dziecka, które miało przyjść na świat w Święta Bożonarodzeniowe. Jowita zwolniła tempo, postanowiła, że od teraz zajmie się sobą i rodziną. Miała dużo czasu na przemyślenia. Postanowiła, że jeszcze kiedyś wróci do Kliniki, by szczęście uśmiechnęło się do nich drugi raz 🙂