Konsultacja medyczna: mgr Justyna Ciszek
Data aktualizacji: 19 grudnia 2024
Data utworzenia: 20 grudnia 2024
Przeczytasz w: 18 min
Około półtora miliona par w Polsce dotyka problem niepłodności. Dla części z nich szansą na ciążę i realizację planów rodzicielskich jest procedura in vitro. Z jakimi wątpliwościami zmagają się pary, które słyszą, że w ich przypadku wskazaniem jest leczenie metodą in vitro? O tym, jak pogodzić się ze świadomością, że poczęcie dziecka metodą naturalną nie będzie możliwe Dorota Białobrzeska-Łukaszuk, Prezes Zarządu Grupy INVICTA rozmawiała z Justyną Ciszek, psycholog i położną w Klinice INVICTA.
[JC] Przede wszystkim są to pacjenci, którzy żyją w strachu, niepewności. Często są to osoby, które po latach nieudanych starań o dziecko drogą naturalną przychodzą, jakby miały usłyszeć wyrok. Diagnoza dla niektórych rzeczywiście może nim być. Problem niepłodności wpływa bowiem nie tylko na życie codzienne, ale także poczucie własnej wartości, poczucie kobiecości i męskości. Wiadomość o niepłodności oddziałuje również na to, jak będziemy funkcjonować w związku, patrzeć na swojego partnera, partnerkę. U wielu osób w momencie diagnozy budzi się bowiem poczucie winy względem siebie lub, co gorsza, względem osoby, z którą pozostają w związku. Przystąpienie do leczenia także jest przepełnione emocjami. W jednym przypadku będzie bowiem skutkować pojawieniem się na świecie dziecka, które wywróci życie pary o 180 stopni, w drugim pozostaniem na drodze walki z niepłodnością na dłużej.
[JC] Tak, choć warto wyjaśnić, skąd się one biorą. Zazwyczaj pacjentom towarzyszy wtedy strach i lęk, które są powszechnie uznawane za emocje pokazujące słabość. W trudnych sytuacjach przykrywamy je emocjami bardziej akceptowalnymi dla nas lub społecznie. Wtedy rodzi się złość i agresja skierowane najczęściej do personelu medycznego lub lekarza. Często bywa też tak, że negatywne emocje znajdują swoje ujście w samych pacjentach. Wiele osób nie ma dla siebie wyrozumiałości, mówiąc podczas wizyty, że przegapiło ostatni dzwonek, nie sprawdziło czegoś, mogło wcześniej pójść do lekarza, zrobić potrzebne badania. Zdarza się również, że partnerzy obarczają winą siebie nawzajem i w ten sposób rozładowują nagromadzone emocje.
[JC] Możemy porównać go do stresu towarzyszącego pacjentom onkologicznym w momencie otrzymania diagnozy nowotworu. Jest to sytuacja, nad którą nie mamy kontroli i która wiąże się z procesem żałoby. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku zaczynamy opłakiwać wtedy nasze poprzednie życie. Czas, w którym byliśmy przekonani o tym, że jesteśmy zdrowi i płodni. Gdy okazuje się, że tak nie jest, trzeba przejść żałobę po “poprzednich nas” i pogodzić się z rzeczywistością. W przypadku niepłodnych par następnym krokiem jest podjęcie wielu ważnych decyzji związanych z leczeniem, nie zapominając o tym, że jest to gra zespołowa.
[JC] Trzeba po prostu przeżyć wszystkie te emocje, które są w nas i znaleźć dla nich ujście. Najczęściej radzę pacjentom, aby mówili na głos o swoich uczuciach, co pozwoli im zrozumieć siebie nawzajem. Jeśli mamy osoby bliskie, które wiedzą o procesie, im również warto się wygadać, wyrzucając z siebie to, co nam ciąży. Zazwyczaj okazuje się, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, nie jest taka okropna, jak się na początku wydawało, jest jakaś droga wyjścia i coś możemy z tym wszystkim zrobić, ułożyć jakiś plan działania. Zwerbalizowanie emocji daje poczucie ulgi i pozwala racjonalnie spojrzeć na problem niepłodności.
[JC] Tak, jak najbardziej. Jeśli chodzi o poradnictwo, można przyjść na jednorazową wizytę u psychologa, aby porozmawiać o swoich emocjach. Można też pomyśleć o terapii, gdzie tych spotkań będzie więcej i będą rozłożone w czasie.
[JC] Psychologia jest obszerną dziedziną i podobnie, jak w specjalizacjach lekarskich, również tutaj można ukierunkować swój rozwój. Psychologowie, którzy interesują się tematem in vitro, najczęściej przyjmują właśnie w klinikach leczenia niepłodności. Pary zmagające się z niepłodnością często używają specyficznego słownictwa i oczekują zrozumienia, dlatego dobrze by było, żeby była to osoba, która faktycznie rozumie, na czym polega cały proces. Wybierając psychologa, najważniejsze jest jednak, aby czuć się przy nim komfortowo.
[JC] Każdy ma inne potrzeby, więc nie da się tego jednoznacznie określić. Są pary, które przychodzą na jedną, dwie wizyty, aby porozmawiać o wzajemnej komunikacji podczas procesu leczenia niepłodności, ponieważ zauważyły, że nie są w stanie się ze sobą porozumieć. Są też pary lub pojedyncze osoby, dla których walka o rodzicielstwo jest tak przytłaczająca, że potrzebują większej liczby wizyt, żeby po pierwsze pogodzić się z samym procesem, a po drugie zaakceptować wszystkie emocje, które mu towarzyszą. Zdarzają się również pacjenci, którzy od razu wchodzą w tryb zadaniowy, mówiąc “Stało się, musimy działać”, ale potrzebują poukładać sobie te wszystkie informacje w głowie, wyciągnąć nowe wnioski i pomóc sobie poprzez terapię.
[JC] Wszystko zależy od potrzeb pacjentów. Miałam pod swoją opieką pary, które przychodziły razem, miałam też osoby, które przychodziły osobno. Jeśli problem polega na komunikacji, lepiej przyjść razem. Psycholog jest wtedy w stanie ocenić, na czym ten problem polega, jak przetwarzane są emocje i czy partnerzy rozumieją się wzajemnie. Czasami jest tak, że dana osoba komunikuje jedną rzecz, a potem mówi zupełnie coś innego i wtedy, zamiast wyjaśnić sobie wszystko na samym początku, konflikt się zaognia, ponieważ druga strona odbiera te słowa jako atak. Musimy wtedy wspólnie usiąść, sprawdzić to dogłębnie i o tym porozmawiać. Dlatego właśnie warto przychodzić na spotkania razem, jednak jeśli jedna z osób tworzących związek nie czuje się gotowa, druga może oczywiście zjawić się na pierwszej wizycie w pojedynkę i później zaprosić partnera lub partnerkę na kolejne spotkanie.
[JC] W takich sytuacjach zalecam terapię skoncentrowaną na danym problemie. Może bowiem okazać się, że to właśnie te dolegliwości uniemożliwiają parze poczęcie dziecka lub w znacznym stopniu to utrudniają.
[JC] Dużo zależy od konkretnego związku. Czasami mam wrażenie, że niektóre relacje po diagnozie są wręcz mocniejsze, niż na początku. Widać, że te osoby są w zdrowej relacji i chcą wspólnie stawiać czoła przeciwnościom losu, nie oskarżając się wzajemnie. Jest to bardzo pokrzepiające i po prostu piękne. Nie zawsze jednak tak jest. Jeśli partnerzy dźwigają na barkach już jakiś bagaż doświadczeń i niepłodność jest kolejnym problemem, z którym przyszło im się zmierzyć, mogą zacząć oskarżać drugą stronę lub odreagowywać to np. w pracy. Zdarza się też tak, że winę za niemożność posiadania dziecka osoby takie przenoszą całkowicie na siebie, uderzając w poczucie własnej wartości.
Wiele kobiet i mężczyzn mówi mi, że po diagnozie przestali czuć się kobietą lub mężczyzną w związku, bo tak bardzo utożsamiali role społeczne ze swoją płodnością, że informacja o braku możliwości posiadania dziecka całkowicie zaburzyła ich ocenę siebie. Pacjenci informują też często o problemach ze zbliżeniami. Niektóre kobiety nie radzą sobie z zazdrością, której wcześniej nie odczuwały. Pomimo zaufania do swojego partnera, sam fakt, że przebywa on w towarzystwie kobiet, które są płodne, jest dla nich problemem. Są nerwowe i zbyt szybko osądzają innych. To wszystko wpływa na związek, przez co może być on trudniejszy do utrzymania.
[JC] Tak, naturalnie. Ciągle żywe jest powiedzenie, że dziecko scementuje związek. Nie jest to oczywiście prawdą. Pojawienie się małego człowieka na świecie może co najwyżej pogłębić dotychczasowe problemy. Tak naprawdę po urodzeniu dziecka trzeba nauczyć się żyć na nowo, poukładać relację partnerską zupełnie od nowa. Jeśli już przed pojawieniem się dziecka mamy problemy w relacji, to moment, kiedy rodzina się powiększy, może sprawić, że będzie to jeszcze trudniejsza relacja niż była wcześniej i będziemy się w niej po prostu męczyć.
[JC] Owszem. Ponadto trzeba zastanowić się, czy faktycznie chcemy mieć z daną osobą dziecko, czy jest ona na to gotowa i czy też ma takie same pragnienia. Czasami może się na to godzić, bo nie chce nas zawieść, kierując się uczuciem.
[JC] Znam przypadek pary, która przez cały proces leczenia niepłodności metodą in vitro przeszła wspólnie. Pan był na każdej wizycie w Klinice, nawet jeśli dotyczyła ona wyłącznie jego partnerki. Mężczyźni powinni wspierać panie poprzez bycie obok, słuchanie, pocieszanie w trudnych momentach. Te wizyty bywają niezwykle stresujące, przez co kobiety mogą o czymś zapomnieć, coś może im umknąć. Wtedy dobrze, jeśli jest obok druga osoba, która zapamięta zalecenia lekarza i w razie czego przypomni o nich partnerce.
[JC] Największą obawą jest to, że się nie uda. Pacjenci martwią się tym, że się zaangażują, odhaczą poszczególne punkty w terminarzu, będą przyjmować leki co do sekundy, zrobią wszystko, jak trzeba, a nie uzyskają ciąży. Największy lęk budzi świadomość, że cały ten proces trzeba będzie zaczynać od początku. Boją się również przywiązywać, cieszyć się z udanego transferu, myśląc, że gdy tylko poczują się zbyt pewnie, coś się skończy, zburzy, przepadnie bezpowrotnie.
Na późniejszych etapach osoby leczące się metodą in vitro zastanawiają się nad tym, jak społeczeństwo będzie na to patrzyło, czy dziecko zostanie pozytywnie przyjęte, jak rodzina zareaguje. Niektórzy zastanawiają się, czy w ogóle mówić bliskim o tym, że przystąpili do procedury in vitro. Wiele zależy oczywiście od struktury rodziny, ale trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że nie każda rodzina będzie wyrozumiała i wspierająca. Nie każdy ma też zasoby psychiczne, aby przecierać szlaki i dawać przykład młodszym pokoleniom. Pacjent ma więc absolutne prawo, aby zachować informację o przystąpieniu do leczenia in vitro dla siebie.
[JC] Z tym jest różnie. Jedni deklarują, że powiedzą dziecku, przede wszystkim ze względu na to, że to może być ważna informacja pod kątem medycznym. Jeśli rodzice wiedzą, że mają jakieś choroby genetyczne, chcą, żeby dziecko wykonało w przyszłości odpowiednie badania. Innym zależy na czystej karcie z dzieckiem, tłumacząc mu od najmłodszych lat, na czym polegał proces jego poczęcia. Osobiście również jestem za mówieniem o tym fakcie, nie tylko ze względów medycznych, ale także biorąc pod uwagę relacje w rodzinie. Dzieci to obserwatorzy, szybko wyłapują, gdy jakiś temat kogoś krępuje lub stresuje. Jak zobaczą, że rodzic od czegoś ucieka, sami zaczną reagować w ten sposób. Normalizacja tematu in vitro jest więc niezwykle ważna.
[JC] Oczywiście, co więcej może to być zwykły psycholog lub psycholog dziecięcy. Specjalista z pewnością doradzi parze, jak rozmawiać o tym z dzieckiem, kiedy najlepiej przekazać tę informację oraz w jaki sposób. Ja jestem zwolenniczką stopniowego przyzwyczajania dziecka do tej myśli, opowiadając o procedurze in vitro w sposób naturalny, np. wplatając wątki edukacyjne do codziennych rozmów. Można zacząć od opowieści o tym, że rodzice chcieli mieć dziecko i pan lub pani doktor im w tym pomogli. Później, gdy takie dziecko będzie samo chciało zostać rodzicem i będzie miało problemy z płodnością, będzie wiedziało, że istnieją rozwiązania, z których może skorzystać. Nie będzie odczuwało przy tym wstydu i dyskomfortu uznając to za coś normalnego.
[JC] Patrząc na naszą Klinikę, mogę śmiało powiedzieć, że ta pomoc płynie od wszystkich. Mamy dedykowanych opiekunów, którzy faktycznie spędzają sporo czasu z pacjentem, tłumaczą procedury, pomagają w formalnościach, czasem coś powtórzą, innym razem złapią za rękę i zapewnią, że wszystko będzie dobrze. Są panie położne i pielęgniarki, które przychodzą, pobierają krew, odpowiadają na pytania, wspierają. No i są też oczywiście lekarze, którzy dobierają proces leczenia i go wdrażają. Pacjenci będący w trakcie leczenia niepłodności są przepełnieni lękiem i strachem, a naszym zadaniem jest zniwelowanie tych emocji i możliwie jak najłagodniejsze przeprowadzenie ich przez cały proces.
Jak spotykam się później z pacjentami, kiedy cały proces się uda i są już po piątej weryfikacji, sami otwarcie mówią, że nawet nie są w stanie pożegnać się ze swoim lekarzem prowadzącym, bo dał im tyle zrozumienia i ciepła. Wręcz sobie nie wyobrażają, że mieliby iść teraz do kogoś innego. Zawsze staramy się zapewnić naszym pacjentom poczucie bezpieczeństwa, co wpływa na ich komfort psychiczny. W dużej mierze jest to zadanie psychologów, którzy są na miejscu i w razie potrzeby można się z nimi spotkać.
[JC] Tak, jak najbardziej. Nasz zespół ma cykliczne szkolenia z zakresu rozmów z pacjentami, a jeśli któryś z naszych specjalistów sam potrzebuje konsultacji psychologicznej, może w każdej chwili do nas podejść.
[JC] Jest to bardzo ciężki temat, ponieważ nadal wiele osób myśli, że jeśli ciąża nie została poczęta w sposób naturalny, a poród nie odbył się siłami natury, nie są prawdziwymi rodzicami, bo nie włożyli tyle samo wysiłku w powołanie na świat nowego człowieka, co inni. Nie jest to prawdą, biorąc pod uwagę, chociażby czas włożony w proces leczenia. Wymaga on dyscypliny i zaangażowania obojga partnerów. Dzieci, które rodzą się z in vitro, są wyczekane i wychuchane, a rodzice jak najbardziej prawdziwi i pełnoprawni. In vitro jest po prostu jedną z metod, która prowadzi do pojawienia się dziecka na świecie, a najważniejsze jest to, jak je wychowamy i ile miłości mu podarujemy.